Po zajęciach z uśmiechem od ucha do ucha zmierzałam do wyjścia. Po drodze zobaczyłam, że drzwi do gabinetu są uchylone, więc z czystej ciekawości zajrzałam do środka. Ujrzałam siwego mężczyznę, który rozmawiał o czymś z Justinem. Chciałam z czystej ciekawości trochę podsłuchać, ale nieoczekiwanie gdy facet się odwrócił w stronę okna, chłopak zerknął na mnie i najzwyczajniej pomachał. To kompletnie mnie speszyło. Czułam zmieszanie i speszenie. Odwróciłam czym prędzej wzrok i zrobiłam krok do tyłu, zamykając drzwi. Skarciłam się w myślach, opierając na chwilkę o ścianę, jednak słysząc ruszającą się klamkę, czym prędzej popędziłam do drzwi wyjściowych. Kiedy byłam już na dworze wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam po siostrę, bo nie chciało mi się iść na pieszo do domu gdy padał deszcz. Nie była to jakaś wielka ulewa, ale i tak nie miałam zamiaru sie zmoczyć. Po kilku minutach stania na progu dostrzegłam samochód Pauline. W tempie ekspresowym weszłam do auta i się przywitałam.
- No hej młoda - uśmiechnęła się, całując w policzek na powitanie - co taka wesoła?.
- Tak po prostu dziś jest miło - odpowiedziałam, przeciągając przez szerokość mojego ciała pas i zapięłam go.
- No w końcu! - niemal krzyknęła, patrząc i podnosząc ręce w górę - Mów jak na spowiedzi, chcę wiedzieć co ci umiliło dzień - dodała śmiejąc się, a ja od razu zaczęłam streszczać co się wydarzyło.
- Mhm.. Czyli mam rozumieć, że jest zabójczo przystojny i wpadł Ci w oko? - na krótką wzmiankę o Justinie, Pauline od razu zareagowała.
- Można tak powiedzieć - lekko podniosłam kąciki, zaczesując włosy za lewe ucho.
- Można i tak jest - zaśmiała się cwanie, bacznie obserwując drogę.
- Może tak, może nie - wzruszyłam obojętnie ramionami, patrząc przed siebie.
Nastąpiła chwilowa cisza, ale szczerze nie trwała nawet sześciu sekund, bo od od razu usłyszałam głos siostry.
- Ma dziewczynę? - chichotała, skręcając za skrzyżowaniu, na co pierwsze co wydobyłam z ust było standardowe i częste u mnie "ugh"
- Skąd mam to wiedzieć? - spytałam wręcz retorycznie, totalnie rozkładając się na fotelu - gadałam z nim może... dziesięć minut - zacisnęłam usta w cienką linię, spoglądając na nią.
- Och no weź - mruknęła - jak myślisz?
Chwilkę zastanowiłam się nad odpowiedzią po czym z leciutkim uśmiechem cicho, wręcz niesłyszalnie powiedziałam:
- Mam nadzieję, że nie
Kiedy deszcz mogłoby się wydawać rozpadł na dobre dojechałyśmy do domu. Szybko wybiegłyśmy z auta w stronę drzwi. Jak się okazało musiałam w swojej torbie szukać kompletu kluczy, bo rodziców najwidoczniej nie było. Na szczęście zawsze noszę je ze sobą.
- Szybciej, bo za chwile fryzura mi się zepsuje!- krzyczała na mnie Paulina, martwiąc się o swój wygląd i natrętnie zakrywając torbą swoją głowę.
- No już mam. Nie panikuj - w tej chwili włożyłam i od razu przekręciłam kluczyk tym samym wpuszczając nas do środka. Zdjęłam buty, waląc torbę na ziemię i poszłam do kuchni. Wszędzie było pusto. Tylko na stole leżała karteczka z napisem : "Ja i tata pojechaliśmy do cioci. Wrócimy jutro. Przez ten czas postarajcie się nie roznieść całego domu. Kocham, Mama". - po przeczytaniu spojrzałam w kierunku Pauline, która stała przed lustrem poprawiając swoją fryzurę, która została lekko naruszona przez matkę naturę.
- Rodziców nie ma, pojechali do ciotki i wrócą jutro.- zaczęłam, pokazując w jej stronę karteczkę - Zamawiamy pizze i włączmy jakiś film?
- Mhm... świetny pomysł - odpowiedziała, cały czas patrząc i wywijając w wszelkie możliwe strony włosy, przez co miałam wrażenie, że nawet nie do końca zrozumiała, usłyszała co powiedziałam.
- Ja otworze - powiedziałam słysząc dzwonek do drzwi. Byłam pewna, że jet to nasze zamówienie, ale niestety się myliłam.
- O! Hej, James - wymamrotałam widząc chłopaka siostry, stojącego w progu.
- Hej, jest Pauline? - uśmiechnął się na powitanie. Zawsze stara się być dla mnie miły.
- Tak wejdź. Pójdę po nią. - stwierdziłam po czym zostawiając otwarte na oścież drzwi, poszłam po dziewczynę.
Położyłam się leniwie na kanapie, przełączając po kolei każdy kanał w poszukiwaniu jakiegoś sensownego filmu. I tak zeszło jakieś dziesięć minut gdy do pokoju wróciła siostra.
- Ej słuchaj...- przeciągnęła Pauline, trzymając w ręku karton - pizza przyszła i...
- Tak, tak leć już i nie marudź - nie pozwoliłam jej dokończyć. Wiedziałam, że jeśli przyszedł James to już nici z naszego wspólnego wieczoru. Taki standard, do którego jestem już przyzwyczajona
- Okej. To pa! - położyłam gwałtownie karton na stoliku obok i odeszła kawałek ode mnie.
- Pa. Tylko wróć trzeźwa - dodałam zanim poszła
- Oczywiście - odpowiedziała z uśmiechem i zanim się obejrzałam zniknęła ze swoim chłopakiem w drzwiach wyjściowych.
Cały wieczór oglądałam jakieś filmy, a dokładniej horrory i jadłam pizze. Zmieściłam w sobie całą i szczerze powiedziawszy to czuję, że trochę przesadziłam, bo po mojej uczcie nie mogłam wstać z sofy. Z trudem przeczołgałam się do łazienki, wzięłam prysznic, umyłam zęby i zmyłam makijaż po czym poszłam do swojego pokoju. Tam włączyłam MP4 i zaczęłam słuchać piosenek jak zawsze na koniec dnia. Akurat naszło mnie na Justina Timberlake'a, a zaczęłam od piosenki "Losing my way", która była jedną z moich ulubionych. Położyłam się wygodnie na łóżku i "rozpłynęłam się" w dźwiękach. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
*
Obudziłam się o czwartej nad ranem. W domu nikogo nie było. Czułam się jakoś dziwnie, nieswojo. Wstałam i zeszłam po schodach na dół. Zajrzałam do wszystkich pomieszczeń. Drzwi na zewnątrz były zamknięte. Stwierdziłam, że nic złego raczej nie powinno się stać, więc chciałam wrócić, ale nagle poczułam pragnienie. Poszłam do kuchni, wyciągnęłam szklankę i sok pomarańczowy. Usiadłam wygodnie na blacie i zaczęłam pić mój napój. Zastanawiałam się co teraz będzie. Zostałam przeniesiona do innej szkoły, będą nowi ludzie. A co jeśli się im nie spodobam? A jak zaczną nabijać się ze mnie? Te pytania dręczyły moją głowę odkąd wyszłam z gabinetu i stały się chwilowym koszmarem.
Chwilka, ten Justin jeszcze się uczy, więc z pewnością tam będzie. Ale może ma dziewczynę... Ale może nie ma. Nie, nie ma. Ja nie pozwalam.
Na myśl o nim czułam jak z chwili na chwilę robi mi się coraz cieplej, więc szybko chciałam o nim zapomnieć. To idiotyczne.
Kiedy skończyłam pić i byłam pewna, że nic mi nie zagraża poszłam do swojego pokoju. Próbowałam zasnąć, ale nic z tego nie wyszło. Zadręczałam swoją głowę masą pytań. Nienawidziłam tego, że to właśnie w nocy musiałam rozmyślać nad życiem. Zasnąć udało mi się około siódmej bądź później.
*
- Cholera jasna - powiedziałam sama do siebie słysząc dzwonek mojego telefonu. W pewnym momencie podniosłam się i spojrzałam na wyświetlacz : Clary
- Co jest tak bardzo ważne, że budzisz mnie z mojego pięknego snu - powiedziałam ochrypniętym głosem na powitanie. Tak naprawdę to nawet nie pamiętałam co mi się śniło, co tym utwierdza, że miałam tak zwany twardy sen.
- Wpadnij dziś do mnie - przeszła od razu do rzeczy, gryząc kawałek jakiegoś owocu.
- Postaram się - ziewnęłam, spoglądając na zegarek, wskazujący dziesiątą czterdzieści.
- Ty się już lepiej nie staraj tylko przyjdź - skarciła, a ja wyczułam jak się uśmiecha
- No nie wiem, po tym co mi zrobiłaś szmato - zaśmiała się, powoli wstając i kierując się w stronę szafy w której trzymałam ubrania.
- Ach tak? Co niby suko?
- Obudziłaś mnie! - otworzyłam drzwiczki i wyciągnęłam z nich parę jeansowych szortów, białą bluzkę na ramiączka i krótki niebieski sweterek z rękawkami.
- Och przepraszam, że zbliża się jedenasta - wybełkotała, a ja momentalnie wyobraziłam sobie jak wymachuje swoimi rękoma w powietrzu.
- No właśnie; to wczesna godzina poranna podczas której normalni, spokojni ludzie, czyli nie ty jeszcze śpią - przeszłam kawałek z powrotem do łóżka i rzuciłam na nie wybrane ubrania.
- No ha ha ha - wolno wymówiła każdą sylabę - odezwała się pani normalnie spokojna
- A nie? - położyłam dłoń na swoim boku, przekładając ciężar ciała na jedną nogę - ja w porównaniu do innych jestem czystą oazą spokoju
- Taa, bardzo bardzo czysta - prychnęła, a znając ją i słysząc dźwięki z jej otoczenia pewnie położyła się właśnie na łóżku bądź jakiejkolwiek sofie.
- Sugerujesz, że jestem nieczysta? - podniosłam brew, ramieniem przytrzymując telefon, a rękoma zdjęłam dolną piżamę i założyłam naszykowane szorty.
- Czy ja coś mówię? - udawane zdziwienie przedostało się do mojej słuchawki.
- Nie, wcale - zaśmiałam się, zapinając guzik i zasuwając rozporek spodenek.
- Co u ciebie słychać? - zaśmiała się, zmieniając temat naszej rozmowy.
- Wszystko w należytym porządku - uśmiechnęłam się, biorąc z ramienia do ręki telefon - przenoszą mnie
- Co? - wzdrygnęła się od razu, mając przerażenie w głosie.
- Nie peniaj, chodzi o szkołę muzyczną, gdzie praktykuję taniec, przecież wiesz - wytłumaczyłam, odruchowo kręcąc ręką - przenoszą mnie do innej
- Naprawdę? Ojej jak się cieszę - pisnęła, na co ja samowolnie zachichotałam.
- Dzięki, musimy to jakoś uczcić - usiadłam po turecku na końcu łóżka i zaczęłam bujać się w przód i w tył.
- Oczywiście, ale patrz jakie mam wyczucie. Akurat do ciebie zadzwoniłam żebyś przyszła. - stwierdziła dumnie i z stu procentową moją pewnością właśnie teraz wyrzuciła swoje blond włosy w tył.
- Ty to już potrafisz - pokręciłam głową, nieustannie pokazując szereg białych zębów
- Wieeem - przeciągnęła - ugh muszę kończyć, do zobaczenia dzisiaj
- Pa - uśmiechnęłam się po czym rozłączyłam.
Wstałam z łóżka, biorąc do ręki bluzkę, którą wciągnęłam na siebie, a na nią sweterek. Stając przed lustrem, znajdującym się na jednej z ścian mojego pokoju, wzięłam szczotkę i gumkę, po czym dokładnie związałam włosy w wysokiego kucyka. Chwyciłam z komody będącej obok puder, błyszczyk i tusz, którymi lekko poprawiłam twarz i spryskałam się ulubionymi perfumami. Okręciłam się raz wokół własnej osi, oglądając się dookoła i stwierdziłam, że jestem już gotowa. Wyszłam z pokoju i skierowałam się na dół, a dokładniej mówiąc do kuchni. Zobaczyłam tam przy stole moją rodzinę, która jadła akurat śniadanie.
- Dzień dobry - posłałam miły uśmiech skierowany do moich rodziców, a przechodząc obok dotknęłam ramienia taty. Usiadłam na wolnym miejscu i wzięłam do ręki dzbanek z sokiem, który nalałam do szklanki, a na talerzyk nałożyłam sobie jedną z tych słynnych kolorowych kanapek mojej mamy.
- Dyrektor ze szkoły muzycznej dzwoniła - zaczęła mama, smarując kromkę upieczonego już chleba tostowego masłem.
- Czyli już wszystko wiecie? - spytałam po czym wzięłam jeden łyk soku ze szklanki.
- Od początku do końca - uśmiechnął się tato, wynurzając oczy i nos spod porannej gazety, którą czytał.
- Cieszycie się? - przysunęłam się głębiej pod stół i zaczęłam jeść swoją kanapkę.
- Oczywiście, że tak. I przede wszystkim powodzenia słonko - dodał tata, z powrotem wtapiając oczy na litery znajdujące się na papierze. Nie wspomnę, że o mały włos przez swoją "dziurawą brodę" nie wylał na siebie kawy z filiżanki. Ale o tym nie wspomnę.
- Tak, tak, wszystko fajnie, ale skupmy się teraz na ważniejszej sprawie - wtargnęła moja siostra, kładąc na stole magazyn mody, a dokładniej na stronie gdzie znajdowały się drogie niebieskie koturny. - Dokładnie takie buty miała wczoraj w szkole Ashley Moore
- I co z tego? - zerknęłam najpierw na obuwie po czym na nią, spokojnie dojadając swój posiłek.
- Każdemu wmawiała, że ojculek przywiózł jej z Paryża, a tu bum. taka niespodzianka - wzięła do ręki magazyn i gryząc czubek palca dokładnie się jemu przyglądała.
- Pyszne mamuś, ja już dziękuję - powiedziałam, dopijając zawartość szklanki, następnie odsunęłam się od stołu, wstałam i poszłam pocałować w skroń rodziców - ja lecę do Clary, do później - posłałam ostatni szczery uśmiech w ich kierunku po czym poszłam umyć zęby i do wyjścia.
Założyłam białe trampki, zawieszając na ramieniu ulubioną torbę i wyszłam z domu. Clary mieszka ode mnie kilka budynków dalej, więc dojście nie zajęło mi zbytnio dużo czasu.
Po dwóch minutach stanęłam na progu posiadłości przyjaciółki, więc zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi.
- Hej, już jesteś - otworzyła Clary, posyłając miły uśmiech na powitanie.
- Cześć, mogę wejść? - wskazałam na wnętrze
- Jasne, wchodź - zaśmiała się i zeszła lekko na bok abym mogła wejść do pomieszczenia.
Weszłam, zdejmując buty i za chwilkę powędrowałam za dziewczyną do jej pokoju. Będąc w środku zauważyłam, że na łóżku siedzi już Natalie i jakaś obca mi postać. Przeszłam przez długość pokoju do przyjaciółki, przywitałam się z nią i mruknęłam ciche "hej" w stronę tego chłopaka.
- Cześć, jestem David - zaśmiał się, wstając i podając mi rękę na przywitane
- Kath - uścisnęłam jego dłoń, posyłając jednocześnie sympatyczny uśmiech.
Ach, więc to jest ten facet przez którego moja przyjaciółka nie śpi po nocach.
- Poznaliście się? - spytała Clary wchodząc z tacą, na której znajdowały się napoje dla nas.
- Tak jakby - odpowiedziałam, biorąc po kolei od niej szklanki i podając reszcie.
- Świetnie - uśmiechnęła się, siadając blisko Davida - To jak, chciałybyście pójść z nami jutro na pizzę?
- Jesteś pewna, że nie chcecie być sam na sam? - upiłam łyk napoju, przerzucając wzrok po kolei na nich.
- Um, ja niestety nie mogę. Wiesz, nie uda mi się uchronić przed złością zołzy Parker na matematyce - zaśmiała się ze skrzywionym wyrazem twarzy Natalie.
- Szkoda - jęknęła na to dziewczyna, robiąc smutną minę
- A ty, Kath? - odezwał się chłopak, spoglądając na mnie, przez co za moment Clary zrobiła to samo.
- Czemu nie i tak nie mam nic lepszego do roboty - uśmiechnęłam się, odkładając szklankę na stolik obok i pocierając dłonie o spodenki.
___________
znów poprawiany rozdział z dawnych wypocin.
niesprawdzany.
ale mam nadzieję, że jest okej
Do następnego, Pyszczki!